Gazeta Codzienna "Nowiny", 21-23 stycznia 2000 rok
- Pięć lat temu w Helsinkach wśród 9 dziewcząt z Danii, Estonii, Finlandii, Litwy, Łotwy, Niemiec, Rosji, Szwecji najpiękniejszą okazała się Polka z Jasła. Zanim ubrano ją w długi, czerwony płaszcz królowej piękności i koronę, przed skandynawską publicznością wystąpiła w stroju łowickim...
- Nigdy w najśmielszych marzeniach nie myślałam, że wygram ten konkurs. Co prawda rywalizowało z sobą dziewięć kandydatek, ale wszystkie były bardzo ładne. Ja osobiście stawiałam na blondynkę. Zwycięstwo było tym trudniejsze, że w jury brakowało przedstawiciela Polski. Pozostałe dziewczęta miały "swoich" jurorów. Tytuły wicemiss otrzymały: Estonka i Dunka. Byłam zdana na siebie. Na duchu podtrzymywała mnie Polka mieszkająca na stałe w Finlandii, pani Jolanta Laaperi. Jestem jej bardzo wdzięczna; do dziś pamiętam jej przyjaźń i życzliwość. Tygodniowy pobyt połączony był z objazdem krajów. Codziennie w innym mieście spotykałyśmy się z publicznością na specjalnym show. Tam także rywalizowałyśmy ze sobą. Dwukrotnie taka rywalizację wygrałam, co bardzo podniosło mnie na duchu. Może to zapowiadało późniejsze zwycięstwo? Po koronacji był uroczysty bankiet. Do kraju przywiozłam komplet miejscowej prasy z moimi zdjęciami na pierwszej stronie. Po wejściu do samolotu gratulowali mi obcy ludzie, kapitan zaprosił do kabiny pilotów.
Rozmowa z AGNIESZKĄ ZYCH, Miss Krajów Bałtyckich w 1995r. (Miss Baltic Sea 1995)
- Jakie były nagrody?
- Dostałam tys dolarów, kosmetyki, elegancką bieliznę.
- Jak pani trafiła do Helsinek?
- Zostałam pierwszą Wicemiss Polski w 1994, a nieco wcześniej Miss Małopolski.
- Jak robi się karierę w konkursach piękności?
- Zaczęło się od przypadku. Po maturze w Liceum Ogólnokształcącym w Kołaczycach pojechałam do Krakowa, gdzie rozpoczęłam naukę w prywatnej szkole biznesu. Mieszkałam z dwiema koleżankami z Jasła. Pewnego dnia jedna z nich przyszła z wiadomością o eliminacjach do konkursu Miss Małopolski. Odbywała się one w klubie studenckim. Poszłyśmy wszystkie trzy i zakwalifikowałyśmy się do drugiego etapu. Później były przygotowania do kolejnej eliminacji w hali "Wisły".
- Coś w rodzaju kursu dla modelek?
- O modelkach mówi się "chodzący wieszak". Tu chodziło o wyeksponowanie siebie, a nie noszonych na sobie ubrań. Przez kilka weekendów uczyłyśmy się choreografii, chodzenia, dykcji. Pamiętam, że na jednej z prób spadłam ze schodów. Straciłam równowagę w wysokich szpilkach. te doświadczenia - dobre i złe - bardzo mi się przydały...
- ...w finale?
- Dzięki nim nie miałam tremy, byłam już oswojona z estradą. Wybory spośród dwunastu kandydatek trwała trzy godziny. Zwycięstwo przyszło niespodziewanie. Wyżej oceniałam szanse koleżanek niż swoje. Miałam tym większą satysfakcję, że oprócz Miss Małopolski otrzymałam także tytuły Miss Publiczności, Miss Foto i Miss "Sztandaru Młodych".
- Automatycznie przeszła pani do finału w Warszawie. Co najdłużej pozostało w pamięci?
- Do finału przeszło pięć kandydatek. Najpierw ogłoszono nominacje wicemiss. Pamiętam moment, gdy tylko dwie z nas pozostały na scenie. Zdawałam sobie pytanie: kto zwycięży? Zostałam pierwszą Wicemiss Polski. Nagrodą było 3 tys. dolarów i suknia ślubna: długa, koronkowa, ze wspaniałym trenem. Odstąpiłam ją koleżance. Sama zamówiłam inną (o podobnym fasonie), choć w tej samej firmie. Było to znacznie później, w 1997 r. Po zwycięstwie musiałam podporządkować się warunkom postawionym przez organizatorów. Przez rok nie mogłam wyjść za mąż, ani zajść w ciążę; jeździłam na imprezy do Katowic, Poznania, Warszawy.
- Po zwycięstwie w Finlandii otrzymała pani mnóstwo propozycji. Które pani wybrała?
- Przez okres dwóch lat występowałam jako modelka. W 1996 r. otrzymałam w Krakowie tytuł Best Model, później ofertę wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Nie skorzystałam z niej. Miałam inne plany: wyszłam za mąż. Teraz mam półtorarocznego syna Eryka. Kiedy podrośnie, rozejrzę się za pracą. Ukończyłam studium samorządności. Moje podanie o zatrudnienie w Urzędzie Miejskim w Jaśle do dziś czeka bez odpowiedzi. Może zajmę się działalnością gospodarczą. Nie ukrywam, że najważniejsze są dla mnie dom i rodzina. mam wspaniałego męża i cudownego synka.
Rozmawiał ANTONI ADAMSKI