Przejdź do głównej zawartości

Być najpiękniejszą

Wola Tygodnik Komitetu Obywatelskiego Solidarność - Wola, 25 sierpnia 1990 rok

Ewa Szymczak ma 23 lata mieszka w Łodzi gdzie studiuje medycynę i pracuje jako modelka w Telimenie. Uwielbia czytanie książek biologiczno-chemicznych. Marzenie: dorównać Anecie Kręglickiej. Miss Polski 1990 - Ewa Szymczak specjalnie dla Tygodnika Wola
- Czy czujesz się najpiękniejszą dziewczyną w Polsce?
- Nie. Właściwie to do mnie nie dociera, chociaż wszyscy wokół mnie zastanawiają się już jak zaprezentuję Polskę na wyborach Miss World, Aneta Kręglicka rok temu wygrała. Nie wiem, jak ja wypadnę.
- Jak sądzisz, co jurorom spodobało się w tobie najbardziej: uroda, elegancja, gracja, błyskotliwość? Jak to się stało, że spośród tylu pięknych dziewcząt wybrano akurat ciebie?
- Trudno mi oceniać gust jury! Myślę, że największy wpływ miały jednak indywidualne rozmowy z kandydatkami, które miały miejsce na 2 dni przed wyborem. Ale naprawdę decyduje wszystko. Miss nie jest wybierana tylko przez jeden wieczór. Właściwie byłyśmy poznawane przez cały czas. Osoby z jury przyjeżdżały incognito na nasze zgrupowanie. A później trzeba dobrze wypaść na próbie generalnej i na koncercie.
- Czy spodziewałaś się, że zajmiesz miejsce na tronie?
- Byłam zaskoczona, że w ogóle weszłam do pierwszej piątki. W momencie, gdy odczytywano kolejne nazwiska moich koleżanek i rosło napięcie, była to dla mnie prawdziwa niespodzianka tym bardziej, że na zgrupowaniu widziałam coraz więcej konkurentek.
- Kogo obawiałaś się najbardziej?
- Moimi faworytkami były Lidia Banach i Beata Sudolska. bardzo podobała mi się Agnieszka Duda, niestety nie zmieściła się w finałowej piątce.
- Wróćmy do tamtego wieczoru. Po pamiętnej pomyłce z szarfami dziennikarze odetchnęli z ulgą, nareszcie mieli o czym pisać. Jak wyglądało to z twojej strony?
- Wiedziałam, że o to zapytasz. Za kulisami na wglądzie reżyser widział, że ze mną dzieje się coś nie tak, że jest mi niedobrze. Powiedział więc chłopakom żeby na wszelki wypadek stanęli za mną. kiedy wchodzili na scenę odczytywano właśnie nazwisko pierwszej wicemiss. Wobec tego pomyśleli, że to ja nią jestem. Podeszli do mnie i założyli szarfę. W tym momencie pomyślałam, że może konferansjerzy się pomylili.
- Po chwili złapałaś się za głowę.
- Próbowałam poprawić diadem. Był źle założony. Nie lubię wracać do tamtej chwili. Wiesz wszystkie zdawałyśmy sobie sprawę, jakie to są obowiązki, obciążenia. I chyba żadna z nas nie chciałaby być naprawdę MISS.
- Czyżbyś podczas koronacji rozmyślała o obowiązkach i obciążeniach?
- Nie, nie myślałam w ogóle. Do końca nie przypuszczałam, że to ja będę MISS. Właściwie dotarło to do mnie po kilku dniach. Było to dla mnie ogromne przeżycie.
- Czy do obowiązków i obciążeń zaliczasz noszenie korony?
- Korony są bardzo ciężkie. Miałam ze swoją sporo kłopotu. na balu musiałam ją mieć stale na głowie. Gdy podano do stołu nie mogłam nawet spojrzeć na talerz. Musiałam sztywno trzymać głowę do góry, żeby mi z niej nie spadła. Lubię nakrycia głowy ale wyjątkowo nie cierpię koron. Są ładne ale niewygodne. Dostałam też ogromnego miśka i prawdopodobnie znajdzie się ona na jego głowie. Miś to był chyba najbardziej uroczy prezent.
- Dziennikarze zwykle pytają się ciebie o korzyści z konkursu. Wolałbym się jednak dowiedzieć, czy było coś takiego, co cię rozczarowało?
-Tak. Sądzę, że publiczność w Operze Leśnej była bardzo kontrowersyjna. W pewnym momencie aż mnie to rozzłościło. Może niepotrzebnie to po sobie pokazałam. Wyszło na kilku zdjęciach. Gdy po ogłoszeniu werdyktu zaczęto gwizdać, zrobiło mi się przykro. Ale nie chciałabym tego roztrząsać.
- Powiedz jacy mężczyźni podobają ci się najbardziej?
- Tylko mój chłopak.
- Ale jest chyba coś, na co zwracasz największą uwagę, gdy widzisz kogoś interesującego, na przykład na ulicy?
- Najchętniej patrzę na przyrodę.
- To znaczy, że pewnie hodujesz jakieś zwierzątko?
- Tak! Dostałam w nagrodę konia. Ale jeszcze nie miałam okazji nawet go zobaczyć. na razie jest w stadninie pod Lublinem.
- Jak mogłabyś scharakteryzować siebie?
- Nie znam siebie. Nie mogę nic powiedzieć. Słyszałam, że jestem nieśmiała. Ale ja dodaję zawsze, że jestem odważna. Nie potrafię powiedzieć, jaka jestem naprawdę. Chyba bardzo skryta. Pan Krzysztof Jaroszyński rozmawiając ze mną przed finałem, przyznał, że właściwie, choć zadał mi mnóstwo pytań, nie jest w stanie mnie poznać.
- Najbardziej nieformalne było jego ostatnie pytanie, to z koncertu. Dostałaś wtedy naperfumowaną kopertę do powąchania?
- Konwalia jest moim ulubionym kwiatem. Nie mogę tego odżałować, że nie zgadłam. Właściwie czułam zapach konwalii, ale był on taki intensywny i duszący, że stwierdziłam - to może być tylko jaśmin.
- Aneta Kręglicka jako środki dla utrzymania urody zaleca zdrowe odżywianie się, codzienną gimnastykę i osiem godzin snu na dobę. A ty co robisz, żeby być w dobrej formie?
- Nie robię nic. Lubie słodycze, ale jem z umiarem. Czego nie można powiedzieć o niektórych finalistkach konkursu. Stanowiliśmy zgrana paczkę i w wolnych chwilach na zgrupowaniach dogadzałyśmy sobie razem - nie powiem, słodyczami przy kawce.
- Wszystkich przyglądających się z boku konkursom piękności elektryzują różnego rodzaju i kalibru skandale. Szczególnie zawsze intryguje rola sponsorów. W tym roku również krążyły plotki.
- Rola sponsorów w przygotowaniach do imprezy polega na tym, że przyjeżdżają na zgrupowania i wybierają dziewczyny do reklam i kalendarzy. Niektórzy z nich podchodzili do nas i mówili nam, że podobamy im się i prawdopodobnie będziemy miały duże punktowanie. Zapewniali, że oddadzą na którąś z nas swój głos. Była nawet taka zabawna sytuacja, chyba we Wrocławiu po półfinałach, pojawił się u nas pan, który kolejno podchodził do dziewcząt i proponował każdej, że zostanie jej sponsorem. Oczywiście żadna się nie zgodziła. A on zaczepiał wtedy następną i pytał o to samo.
- Jak wygląda życie codzienne MISS Polski?
- Cały czas mam zorganizowany, zajęty. Nie zawsze tak, jak bym sama chciała. Zbyt mało mam go dla siebie, przyjaciół, rodziny. Na razie mnie to jeszcze nie męczy, ale jestem osobą, której bardzo zależy na zachowaniu prywatności. Nie przepadam za rozgłosem, reklamą. Wszyscy starają się być bardzo sympatyczni. Znajomości zaczynają się od złożenia mi gratulacji. Sama nie oczekuję specjalnego traktowania mnie. Chciałabym, aby moje życie w dalszym ciągu było normalne.
rozmawiał; Piotr Strzałkowski

Popularne posty z tego bloga

16 panien i jedna korona

Express Wieczorny Warszawa, 6 marca 1989 rok Półfinałowe emocje już za nami, finał w lipcu Finalistki konkursu Miss Polonia '89 - szesnaście dziewcząt będzie walczyć o tytuł najpiękniejszej Polki. Znamy już ich nazwiska. Ale do wielkiego finału daleko - ponad 4 miesiące. A dziś jeszcze świeże emocje z uroczystego - koncertowego półfinału w Radomiu. Cztery bardzo pracowite dni poprzedzały półfinałowe koncerty. Kandydatki zakwaterowane w hotelu w Pionkach czas spędzały na wielogodzinnych próbach ruchu scenicznego układów choreograficznych przygotowanych przez Zygmunta, Andrzeja Łukowskiego i Krzysztofa Kasperowicza. Całość koncertów sobotnich reżyserował Janusz Dąbrowski. A koncerty (jeden promocyjny i wieczorny konkursowy) przyciągnęły tysiące radomian. Hala sportowa przy ul. Narutowicza bez tłoku mieści 1500 osób. Ale tłok był ponad wszelkie wyobrażenia. Nie pomogły silne ramiona "bramkarzy", naporowi ponadprogramowych widzów nie oparły się nawet drzwi. Trzasnę

BYĆ MISS

Polityka, 19 października 1985 rok Jest 5 rano. Bal Koronacyjny "Miss Polonia 84" dobiega końca. Stojąc na postoju taksówek koło hotelu "Forum", słyszę jeszcze dźwięki muzyki i myślę, kto przyjdzie pierwszy - taksówkarz czy jakiś wracający wracający samotnie do domu balowicz? I czy to, że sześć godzin temu otrzymałam urzędowe zaświadczenie, iż jestem najpiękniejszą Polką 1984 roku, zwiększa czy też zmniejsza moje szanse spokojnego dotarcia do domu. Po kwadransie udało się - jest MPT. A więc śpij szybko dziewczyno - masz cztery godziny snu, gdyż rano jest konferencja prasowa. Zaczyna się twój pierwszy dzień "bycia miss". Myślę, że można by się długo zastanawiać czy było zasadne wznowienie tego rodzaju konkursu w Polsce, kraju ogarniętym kryzysem, gdzie są kłopoty z kupnem prostych artykułów spożywczych i gospodarczych. A tu wybory miss - typowy - western entertainment. Myślę, że o tym czy w polskim społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na tego ro

Niechciana "Miss Polonia"

Gazeta Pomorska, 20 listopada 1987 rok Za chwilę wyląduje samolot z Londynu. Jest godz. 14.40. Na Okęciu silny wiatr. Samolot kołuje. Już podciągnięto schodki. Wychodzą pierwsi pasażerowie. Po chwili ukazuje się Ona, szczupła, wysoka dama. Ubrana w efektowny długi, wełniany płaszcz, w biało-czarną kratę. Monika Nowosadko, czwarta piękność globu. Tak przynajmniej orzekli przed kilkoma dniami jurorzy podczas wyborów "Miss Świata - 87" . W hallu lotniczego dworca spory tłumek pragnie powitać finalistkę "Miss World". Jest sporo dziennikarzy, oczywiście rodzina, jest szef biura "Miss Polonia", Jerzy Chmielewski. Już widać ją przy odprawie celnej. Nawet taki sukces nie zwalnia od pewnych formalności. Jeden z celników długo waży w ręku puchar: oclić nie oclić, zawodowy nawyk. Fotoreporterzy agitują za tym, aby powitanie czyli wręczenie kwiatów, pocałunki przenieść przed fronton lotniczego dworca. Tu stanowczo za mało światła - tłumaczą. Pierwsze na szyję