Przejdź do głównej zawartości

Ten od najpiękniejszych

Dziennik Bałtycki, 31 lipca 1987 rok

Jerzy Chmielewski - od powstania Biura Miss Polonia w 1983 r. - szef tej instytucji.

- Z przypadku, z wyboru, czy też nie wiedział pan co czyni, bo w przeciwnym razie...
- W 1983 r. rozpoczęły się u nas, w stołecznej estradzie kłopoty z imprezami masowymi. Po prostu nie cieszyły się zainteresowaniem publiczności. Zaproponowałem więc, by zorganizować wybory Miss Warszawy. Zwierzchnik chwycił pomysł w lot i zapytał "Dlaczego Warszawy? Wróćmy do Miss Polonia!". Jako pomysłodawca zostałem kierownikiem biura i taki był początek. W telegraficznym skrócie.
- Nastąpiły później różne zmiany organizacyjne ale istota przedsięwzięcia jest ta sama: spośród setek pięknych pań wybiera się najpiękniejsze. Z boku patrząc to jedno pasmo przyjemności.
- Do czasu. Dopóki nie napotkamy różnych biurokratycznych barier, monopoli i innych przeciwdziałań, mających absolutnie pozaartystyczny charakter, a podcinających skrzydła.
- Ale są i jasne strony tego całego przedsięwzięcia.
- Nie będę ukrywał, że tak. Dla mnie są to na przykład wyjazdy na zagraniczne imprezy o podobnym charakterze jak Miss Polonia. Można powiedzieć, że dzięki nim zwiedziłem pół świata, goszcząc w krajach organizujących międzynarodowe konkursy piękności. Gdyby więc porównać kłopoty do profitów, to według mnie są one w stosunku fifty - fifty.
- W tym miejscu aż korci by zapytać o jakieś szczególne stresujące przykłady.
- No cóż, był proces sądowy, podczas którego musiałem bronić swojego dobrego imienia...
- ...była też fala plotek i pomówień niejako na marginesie waszego konkursu, przy okazji wyboru Miss Studia 1.
- Niestety. Niektórzy koledzy nie potrafili udźwignąć ciężaru tej imprezy i zapłacili wysoka cenę za zdobycie jeszcze jednego doświadczenia. Cóż, człowiek uczy się przez całe życie.
- Zwykle po zakończeniu konkursu ludzie mówią, że dookoła tyle atrakcyjnych dziewcząt a oni (w domyśle organizatorzy) wybierają brzydotę, brak wdzięku itd. Czyja to wina?
- Mówią, ale przecież konkurs jest bardzo demokratyczny i każda z pań, która sprosta dość, oczywistym kryteriom może w nim uczestniczyć. Dlatego w takich przypadkach, gdy mówią - proszę żeby mi pokazano tę ładniejszą.
Jednak werdykty bywają kontrowersyjne, jak choćby ubiegłoroczny. Może to wina jurorów? A propos - jaki jest klucz ich doboru?
- Klucz jest taki sam, jak na całym świecie zaprasza się specjalistów, którzy nie tylko prywatnie ale zwłaszcza profesjonalnie mają do czynienia z tym co piękne: choreografów, projektantów mody, aktorów, reżyserów itd., a także - z oczywistych względów - sponsorów imprezy.
- Może nie zabrzmi to dość taktownie, ale zapytam: taka impreza jak ta wiąże się nie tylko z urodą i wdziękiem, ale także z pieniędzmi. I to dość dużymi jak na nasze warunki. Postawmy sprawę jasno: kto na tym zarabia?
- Uważam, że na tej imprezie nikt nie traci. Sponsorzy, fundujący nagrody, zyskują popularność, a więc lepiej sprzedają się ich towary, Stowarzyszenie Przyjaciół Expressu Wieczornego, otrzymuje co roku po kilka milionów przeznaczając je na cele społeczne i charytatywne...
- Na przykład...
- Na przykład na Dom Dzieci Specjalnej Troski przy ulica Idzikowskiego w Warszawie. Płyną tam od nas pieniądze, a od sponsorów potrzebne elementy wyposażenia.
- Niezbyt często się o tym głośno mówi, ale o ile wiem dzieci są w ogóle podmiotem tego konkursu.
- Tak się złożyło, że organizacyjnie związani jesteśmy z londyńskim biurem wyborów Miss Świata, które ogromne środki przeznacza na rzecz dzieci osieroconych i kalekich na całym świecie.
- Jednak obok pięknych celów jest także proza życia. Wśród "udziałowców" w profitach płynących z Miss Polonia, nie wymienił pan swoich współpracowników. Przez skromność, czy przez zapomnienie?
- Z cała pewnością nie przez zapomnienie. To się samo przez sie rozumie, że nie moglibyśmy normalnie funkcjonować, gdyby nie panie: Irena Barszczewska, Mirosława Grzeszczak oraz panowie: Leszek Nogal i Jerzy Szamborski - cała obsada biura Miss Polonia, będąca na etatach.
- ...i p. Włodzimierz Grodzicki - szef waszego transportu.
- I Włodek - niezawodny szef naszego transportu.
- Pracujecie przez okrągły rok?
- Tak.Tegoroczny konkurs kończymy przykładowo 31 lipca, a już 10 sierpnia rozpoczynamy cykl przygotowań do wyborów Miss Polonia '88. Równocześnie zajmujemy się oczywiście sprawami aktualnej Miss, która już 1 września wyjedzie do Japonii. Trzeba więc wszystko przygotować.
 - Czy nie znudziliście się już tym konkursem?
- Przeciwnie. Wraz z rozwojem imprezy i jej co raz wyższą jakością - zapał rośnie. Zwłaszcza, że mamy wiele prawdziwych przyjaciół w ludziach i instytucjach oraz w... ludziach-instytucjach, takich jak pani Zofia Nasierowska, Alek Maliszewski, Basia Bittner i Witold Gruca.
- Konkurs, finały, zgrupowania, a co na to wasze rodziny?
- Najkrócej mówiąc rozumieją, że to jest nasza praca.
- Gładko i bezkonfliktowo?
- Znów odpowiem najkrócej: składa się na to przyzwyczajenie i zaufanie, a także tęsknota za dziećmi, które nie zawsze widujemy codziennie.
- I wasze żony nie mają powodów do zazdrości, że wciąż obracacie się wśród pięknych pań?
- Nie mają, bo... dla nas one są najpiękniejsze i doskonale o tym wiedzą.
- Skoro już o tym mówimy, co się dzieje z poprzednimi finalistkami i laureatkami?
- Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Wiele z nich znalazło nową, interesującą drogę życiową. Są znanymi modelkami, odnoszą sukcesy zawodowe i towarzyskie. Inne wróciły do normalnego, przeciętnego życia, ale są i przypadki skrajne.
- Czy w związku z nimi nie czuje się pan odpowiedzialny za dalsze losy dziewcząt, które przez tyle tygodni utwierdza się w przekonaniu, że są najpiękniejsze?
- Formalnie rzecz biorąc, po zakończeniu konkursu i rozdaniu nagród z naszym biurem związana jest tylko Miss Polonia. Pozostałe panie same kształtują swoją drogę życiową i od tego, co potrafiliśmy im przekazać wiele, bardzo wiele zależy. W każdym razie nie mamy takiej możliwości, by każdą z nich poprowadzić dalej za rękę.
- Rozumiem, że jest to temat na osobną rozmowę.
- Chyba nawet na wieloodcinkowy film telewizyjny...
- ...o tym, jak brzydkie kaczątko zamieniło się w pięknego łabędzia, a potem odarto je ze złudzeń?
- Niekoniecznie. Może to być także film z happy endem i jeśli o mnie chodzi skłaniałbym się raczej właśnie ku tej, optymistycznej wersji.
- Dziękuję za rozmowę
Adam Grzybowski

Popularne posty z tego bloga

16 panien i jedna korona

Express Wieczorny Warszawa, 6 marca 1989 rok Półfinałowe emocje już za nami, finał w lipcu Finalistki konkursu Miss Polonia '89 - szesnaście dziewcząt będzie walczyć o tytuł najpiękniejszej Polki. Znamy już ich nazwiska. Ale do wielkiego finału daleko - ponad 4 miesiące. A dziś jeszcze świeże emocje z uroczystego - koncertowego półfinału w Radomiu. Cztery bardzo pracowite dni poprzedzały półfinałowe koncerty. Kandydatki zakwaterowane w hotelu w Pionkach czas spędzały na wielogodzinnych próbach ruchu scenicznego układów choreograficznych przygotowanych przez Zygmunta, Andrzeja Łukowskiego i Krzysztofa Kasperowicza. Całość koncertów sobotnich reżyserował Janusz Dąbrowski. A koncerty (jeden promocyjny i wieczorny konkursowy) przyciągnęły tysiące radomian. Hala sportowa przy ul. Narutowicza bez tłoku mieści 1500 osób. Ale tłok był ponad wszelkie wyobrażenia. Nie pomogły silne ramiona "bramkarzy", naporowi ponadprogramowych widzów nie oparły się nawet drzwi. Trzasnę

BYĆ MISS

Polityka, 19 października 1985 rok Jest 5 rano. Bal Koronacyjny "Miss Polonia 84" dobiega końca. Stojąc na postoju taksówek koło hotelu "Forum", słyszę jeszcze dźwięki muzyki i myślę, kto przyjdzie pierwszy - taksówkarz czy jakiś wracający wracający samotnie do domu balowicz? I czy to, że sześć godzin temu otrzymałam urzędowe zaświadczenie, iż jestem najpiękniejszą Polką 1984 roku, zwiększa czy też zmniejsza moje szanse spokojnego dotarcia do domu. Po kwadransie udało się - jest MPT. A więc śpij szybko dziewczyno - masz cztery godziny snu, gdyż rano jest konferencja prasowa. Zaczyna się twój pierwszy dzień "bycia miss". Myślę, że można by się długo zastanawiać czy było zasadne wznowienie tego rodzaju konkursu w Polsce, kraju ogarniętym kryzysem, gdzie są kłopoty z kupnem prostych artykułów spożywczych i gospodarczych. A tu wybory miss - typowy - western entertainment. Myślę, że o tym czy w polskim społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na tego ro

Niechciana "Miss Polonia"

Gazeta Pomorska, 20 listopada 1987 rok Za chwilę wyląduje samolot z Londynu. Jest godz. 14.40. Na Okęciu silny wiatr. Samolot kołuje. Już podciągnięto schodki. Wychodzą pierwsi pasażerowie. Po chwili ukazuje się Ona, szczupła, wysoka dama. Ubrana w efektowny długi, wełniany płaszcz, w biało-czarną kratę. Monika Nowosadko, czwarta piękność globu. Tak przynajmniej orzekli przed kilkoma dniami jurorzy podczas wyborów "Miss Świata - 87" . W hallu lotniczego dworca spory tłumek pragnie powitać finalistkę "Miss World". Jest sporo dziennikarzy, oczywiście rodzina, jest szef biura "Miss Polonia", Jerzy Chmielewski. Już widać ją przy odprawie celnej. Nawet taki sukces nie zwalnia od pewnych formalności. Jeden z celników długo waży w ręku puchar: oclić nie oclić, zawodowy nawyk. Fotoreporterzy agitują za tym, aby powitanie czyli wręczenie kwiatów, pocałunki przenieść przed fronton lotniczego dworca. Tu stanowczo za mało światła - tłumaczą. Pierwsze na szyję