Przejdź do głównej zawartości

Przed wyborami Miss Polonia 86

Wieczór Wybrzeża, 29 lipca 1986 rok

Gdzieś na Kaszubach
Uśmiech i gracja pod okiem choreografów

Naczelnik gminy owszem, jest zorientowany, że zgrupowanie odbywa się na jego terenie. Ale konkretnie  - gdzie - nie potrafi (albo nie chce) powiedzieć. W Bałtyckiej Agencji Artystycznej też milczą jak zaklęci, z czego w Biurze Organizacyjnym "Miss Polonia 86" są bardzo kontenci. Nie chodzi im o jakąś konspirację dla konspiracji, tylko o to, żeby nic nie przeszkadzało 20 finalistkom w pracy i wypoczynku przed czekającą je Wielką Galą.
Oczywiście w tym wszystkim nie ma przesady. Mieszkają i żywią się co prawda w odległym od ludzi ustroniu, ale ćwiczą w ośrodku, w którym jest obecnie pełnia sezonu i są - jak usłyszałem - największą atrakcją turnusu. Goście kibicują zajęciom, proszą o autografy i wspólne zdjęcia na pamiątkę, wokół dziewcząt atmosfera sympatii i życzliwości. Tak się przynajmniej mówi. Bo w praktyce...
Korzystając z zaproszenia, zaglądamy za kulisy przygotowań do sobotniego występu na deskach Opery Leśnej. Na szczęście poza małą salą, życzliwy dyrektor ośrodka udostępnił - nieczynną przed południem - kawiarnię, której powierzchnia, po usunięciu stolików, umożliwia dopracowanie do perfekcji wszystkich szczegółów choreograficznych.
Odwrotnie niż w latach poprzednich - impreza finałowa opierać się będzie głównie na pretendentkach do zaszczytnego tytułu Miss Polonia '86. Zawodowi artyści stanowić mają tylko dodatek. Z zupełnie surowego materiału musi więc Barbara Bittnerówna wraz z Januszem Dąbrowskim i Danutą Cholewianką stworzyć w pocie czoła coś na kształt rewii, co... wydawać by się mogło dość karkołomnym przedsięwzięciem. To, co w zwykłych warunkach adepci sceny opanowują przez rok - u nich trzeba opanować w miesiąc - z dwoma przerwami. Nic więc dziwnego, że na każdy element układu patrzą z różnych stron trzy pary czujnych oczu i co jakiś czas słychać strofowanie, by nie wychodzić z linii, uśmiechać się i trzymać stopy razem.
- Czym jest dla pani to zajęcie? - pytam Barbarę Bittnerówną.
- Najkrócej mówiąc - uroczą pracą, by ze "zwykłego" pokazu zrobić trochę teatru. Traktuję ją jak przygodę z młodzieżą. dziewczęta są bardzo ambitne i utalentowane. Tutaj mają osiągnąć wdzięk , grację, elegancję w poruszaniu się... Tak, bardzo cieszy mnie ich rozwój.
- Czy w tak krótkim czasie można coś zrobić z całkowitymi debiutantkami?
- Czy można? My to osiągamy! Zeszłoroczne laureatki: Kasia Zawidzka czy Brygida Bziukiewicz - były dziewczynami nieśmiałymi, przerażonymi i znerwicowanymi. nasze zajęcia - to w pierwszym rzędzie szkoła wiary w siebie!
A same delikwentki...
Do znudzenia, na okrągło powtarzają te same elementy ćwiczeń: piosenka - prolog, 6 układów i finał. Chociaż znajdą się w nim nie wszystkie - każda musi opanować całe zadanie, bo przecież nie wiadomo, której się poszczęści, a kto odpadnie.
Korzystając z przerwy pytam uczestniczki zgrupowania o samopoczucie. żadna nie narzeka, wszystkie są raczej - zadowolone, chociaż warunki pobytu do ekskluzywnych nie należą. Mieszkają w pokojach kilkuosobowych, jedzenie niezbyt wyszukane...
Pan Jerzy Szamborski z Biura "Miss Polonia", który na co dzień troszczy się m.in. o warunki socjalne podopiecznych, tego dnia załatwiał w Gdańsku dodatkową pulę mięsną oraz jabłka, które tutaj też okazały się rarytasem.
Znów wracają do zajęć. Tak oczywista czynność, jak ściąganie długiej rękawiczki urasta do rangi problemu, a wykrzesanie uśmiechu, takiego z pokazywaniem "szóstek", to już cała filozofia. Ale każdy wie, że tak trzeba, chociaż tyle jest przy tym utrudnień: znużenie kilkugodzinnymi próbami, śliski parkiet, umykający spod wysokich obcasów, przenikliwe spojrzenia trenerów, wyczulone na każdy szczegół. Nie jest to trud zmarnowany. Od opiekunów i nauczycieli słyszę, że każda z dwudziestki mogłaby już dziś być modelką, a gdyby jeszcze z nimi dłużej popracować - kto wie może wreszcie i u nas powstałaby rewia z prawdziwego zdarzenia?
... - Dobrze? - pyta któraś z dziewcząt p. Dąbrowskiego, gdy kończą następny element ćwiczeń.
Dobrze, dobrze - uśmiecha się pan Janusz. - Przecież wiesz, że jak jest źle, to krzyczę - mówi pół żartem, pół serio.
- Czy krzyczę? - odpowiada na pytanie p. Bittnerówna. - Nie, raczej nie podnoszę głosu, a raczej wprost przeciwnie. Im jestem bardziej zdenerwowana, tym mówię ciszej... Staram się też raczej unikać publicznego wytykania błędów i braków. raczej prowadzę rozmowy indywidualne.
Te rozmowy nazywają "konfesjonałem" i wolałyby go unikać. Ale cóż - w jakimś momencie kończą się żarty i zabawa, a zaczynają sprawy poważne. Wszak fachowcy firmują własnym nazwiskiem efekt końcowy i nie z sadystycznych pobudek chcą jak najwięcej przekazać swym podopiecznym. Póki czas - niech korzystają.
A pan Szamborski, który jest "konstruktywnie" niezadowolony, mówi mi na odchodnym, że trzeba będzie pod koniec zaostrzyć dyscyplinę, bo za bardzo się wszyscy nad zmęczeniem panien rozczulają.
Pewnie trochę przesadza z tą srogością. I tak mają ogromną tremę przed występem w Sopocie. Dotychczasowe spotkania z publicznością wydają się teraz fraszką. Pytam więc, czego najbardziej oczekują od widzów?
Odpowiedzi są zadziwiająco zgodne:
Niech się do nas uśmiechają i niech klaszczą. To tak bardzo pomaga!
Obiecuję, że przekażę; przecież to tak niewiele. Jeśli ma pomóc adeptkom wielkiej sceny - nie żałujmy braw i nie skąpmy uśmiechów dla ich urody, grcji, odwagi i woli zwycięstwa
Adam Grzybowski

Popularne posty z tego bloga

16 panien i jedna korona

Express Wieczorny Warszawa, 6 marca 1989 rok Półfinałowe emocje już za nami, finał w lipcu Finalistki konkursu Miss Polonia '89 - szesnaście dziewcząt będzie walczyć o tytuł najpiękniejszej Polki. Znamy już ich nazwiska. Ale do wielkiego finału daleko - ponad 4 miesiące. A dziś jeszcze świeże emocje z uroczystego - koncertowego półfinału w Radomiu. Cztery bardzo pracowite dni poprzedzały półfinałowe koncerty. Kandydatki zakwaterowane w hotelu w Pionkach czas spędzały na wielogodzinnych próbach ruchu scenicznego układów choreograficznych przygotowanych przez Zygmunta, Andrzeja Łukowskiego i Krzysztofa Kasperowicza. Całość koncertów sobotnich reżyserował Janusz Dąbrowski. A koncerty (jeden promocyjny i wieczorny konkursowy) przyciągnęły tysiące radomian. Hala sportowa przy ul. Narutowicza bez tłoku mieści 1500 osób. Ale tłok był ponad wszelkie wyobrażenia. Nie pomogły silne ramiona "bramkarzy", naporowi ponadprogramowych widzów nie oparły się nawet drzwi. Trzasnę

BYĆ MISS

Polityka, 19 października 1985 rok Jest 5 rano. Bal Koronacyjny "Miss Polonia 84" dobiega końca. Stojąc na postoju taksówek koło hotelu "Forum", słyszę jeszcze dźwięki muzyki i myślę, kto przyjdzie pierwszy - taksówkarz czy jakiś wracający wracający samotnie do domu balowicz? I czy to, że sześć godzin temu otrzymałam urzędowe zaświadczenie, iż jestem najpiękniejszą Polką 1984 roku, zwiększa czy też zmniejsza moje szanse spokojnego dotarcia do domu. Po kwadransie udało się - jest MPT. A więc śpij szybko dziewczyno - masz cztery godziny snu, gdyż rano jest konferencja prasowa. Zaczyna się twój pierwszy dzień "bycia miss". Myślę, że można by się długo zastanawiać czy było zasadne wznowienie tego rodzaju konkursu w Polsce, kraju ogarniętym kryzysem, gdzie są kłopoty z kupnem prostych artykułów spożywczych i gospodarczych. A tu wybory miss - typowy - western entertainment. Myślę, że o tym czy w polskim społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na tego ro

Niechciana "Miss Polonia"

Gazeta Pomorska, 20 listopada 1987 rok Za chwilę wyląduje samolot z Londynu. Jest godz. 14.40. Na Okęciu silny wiatr. Samolot kołuje. Już podciągnięto schodki. Wychodzą pierwsi pasażerowie. Po chwili ukazuje się Ona, szczupła, wysoka dama. Ubrana w efektowny długi, wełniany płaszcz, w biało-czarną kratę. Monika Nowosadko, czwarta piękność globu. Tak przynajmniej orzekli przed kilkoma dniami jurorzy podczas wyborów "Miss Świata - 87" . W hallu lotniczego dworca spory tłumek pragnie powitać finalistkę "Miss World". Jest sporo dziennikarzy, oczywiście rodzina, jest szef biura "Miss Polonia", Jerzy Chmielewski. Już widać ją przy odprawie celnej. Nawet taki sukces nie zwalnia od pewnych formalności. Jeden z celników długo waży w ręku puchar: oclić nie oclić, zawodowy nawyk. Fotoreporterzy agitują za tym, aby powitanie czyli wręczenie kwiatów, pocałunki przenieść przed fronton lotniczego dworca. Tu stanowczo za mało światła - tłumaczą. Pierwsze na szyję