Express Wieczorny, 24 czerwca 1985 rok
Okęcie - Frankfurt - Waszyngton - Miami na Florydzie. Taką trasę pokona w swojej pierwszej podróży zagranicznej Miss Polonia '85, Katarzyna Zawidzka.
W minioną sobotę nawet dość wczesna pora nie zraziła wytrwałych łowców autografów i licznie stawili się na warszawskim lotnisku. Tego dnia bowiem panna Katarzyna odlatywała do USA, na największy ze światowych konkursów urody - Miss Universe.
Przedstawicielka Pan American powitała naszą miss wielkim bukietem kwiatów, a szarmancki kapitan Boeniga 727 za przyzwoleniem panów wopistów zaprosił towarzyszących Miss Polonia dziennikarzy na pokład samolotu - niestety tylko do momentu odlotu. Na Kasię czekał fotel zwykle zarezerwowany dla VIP-ów, czyli bardzo ważnych albo bardzo miłych gości.
- Nie wyglądasz na zdenerwowaną, choć po raz pierwszy w życiu lecisz za granicę i od razu za ocean.
- Podróże to chyba największa moja wygrana w konkursie Miss Polonia. Cieszę się, że zobaczę kawałek świata, poznam nowych ludzi. Ale z wielkiej turystyki nic chyba nie wyjdzie.
Organizatorzy Miss Universe narzucają kandydatkom rygorystyczną dyscyplinę. Próby trwają po 8 godzin dziennie prawie przez trzy tygodnie. Nauka śpiewu, makijażu, tańca. Wszystkie wycieczki, czy to do oceanarium czy nawet zoo, podporządkowane są reklamie konkursu. Nic na własną rękę. I tak aż do finału 15 lipca.
- Ile walizek ze sobą zabierasz?
- Niewiele. A w nich wszystko - od A do Z produkcji naszych krajowych i polonijnych firm. Suknie jedwab i koronki - z "Telimeny". Buty - z łódzkiego "Skogaru". Kosmetyki zafundował mi "Cosmex". Na moment prezentacji - 10 tysięcy ludzi na widowni i miliony przed kamerami - ubiorę się w mieszczański strój żywiecki. Ten ostatni strój wypożyczył zespół "Śląsk".
- Bardzo życzymy Ci powodzenia i umawiamy się, że o pierwszych wrażeniach z Miami opowiesz Czytelnikom wkrótce - ale już przez telefon.
(zkr)