Przejdź do głównej zawartości

Bajka o karierze

Angora Warszawa, 11 maja 2008 rok

Młode, zgrabne, powabne.  Uczestniczki konkursów piękności. Walczą o koronę tytuły, sławę. A potem...

W Polsce organizowane są od ćwierć wieku. Przez ten czas do finału dotarło ponad tysiąc dziewcząt. Co roku w tej nietypowej rywalizacji uczestniczy kilka tysięcy panien. Dla wielu konkursy piękności są nadzieją, szansą, przygodą. Ale trofea przypadają w udziale tylko nielicznym. Co potem robią laureatki oraz dziewczęta, które przegrywają batalię o tytuł najpiękniejszej? Czy udział  w tej imprezie pomaga im w dalszym życiu?

Od kilku lat wybory miss są coraz bardziej popularne. W Polsce jest ich już kilka. Największą renomą cieszą się jednak tylko dwa konkursy - Miss Polski i Miss Polonia, choć ten ostatni, po aferze przy wyborach Miss World w Warszawie z pewnością stracił na znaczeniu.
W każdym z nich występuje tysiące dziewcząt. I wszystkie zapewniają, iż udział w tej imprezie, to tylko przygoda, zabawa, możliwość poznania ciekawych ludzi. Żadna walka, rywalizacja, nic poważnego. W istocie jednak prawie każda z nich marzy o koronie najpiękniejszej, o zdobyciu atrakcyjnych nagród, światowych wojażach i błyskotliwej karierze. Ale czy udaje się spełnić te marzenia?
Próbowałem porozmawiać zarówno z organizatorami konkursu Miss Polski i Miss Polonia. Niestety, reprezentanci Biura Miss Polonia nie wykazali żadnego zainteresowania. Tym samym ciąg dalszy będzie dotyczyć w większości uczestniczek wyborów Miss Polski.
Jak mówi Jerzy Szamborski, dyr. Biura Konkursów w firmie Missland, organizującej wybory Miss Polski, w poprzednim roku padł prawdziwy rekord. Tylko w samym Lublinie na eliminacje przyszło prawie 800 dziewcząt. - W sumie do udziału w imprezie zgłosiło się kilka tysięcy panien. Zarówno do rywalizacji o tytuł dorosłej, jak i Miss Nastolatek. Oznacza to, że coraz więcej dziewcząt chce spróbować szczęścia, każda wierzy, że to do niej uśmiechnie się los.
O szczęściu może z pewnością mówić Aneta Kręglicka, która jako jedyna Polka sięgnęła po najwyższe trofeum - została Miss Świata. Ale wśród laureatek światowych, znaczących konkursów było wiele Polek. Choćby Ewa Wachowicz. Zarówno Aneta, jak i Ewa do dziś są bardzo znane i z pewnością udział w konkursie pomógł im w późniejszej pracy. Lecz jednak na tak ogromną liczbę uczestniczek, to niezbyt szokujące przykłady. Bo, niestety, większość laureatek znika potem gdzieś w codziennym życiu. Ba, czasami nie wiemy nawet, że przed laty uczestniczyły w konkursach piękności, że zdobywały jakieś tytuły. Np. Renata Gabryjelska i Ilona Felicjańska dotarły do ścisłej czołówki. Agnieszka Włodarczyk, dziś już nie tylko aktorka, ale i piosenkarka, znalazła się w finałowej dziesiątce w konkursie Miss Polski Nastolatek w 1995 roku. Rywalizację wygrała wówczas 15-letnia Agnieszka Gołąbiewska z Malborka. Dziś Agnieszka nazywa się Cegielska, raczy nas informacjami o pogodzie w TVN i ma wielu fanów. Podobnie było z Agnieszką Popielewicz, która kilka lat temu nie znalazła się nawet w trójce najpiękniejszych, a dziś robi telewizyjną karierę. Inna z finalistek, Dorota Czaja, tańczy w paryskim Moulin Rouge.
- Na nic nie ma reguły
- mówi dyr. Szamborski. - Były takie dziewczęta, które korona uwierała po pół roku, nie były wewnętrznie przygotowane do tej roli. Nie interesowała ich kariera, modeling itp. A z drugiej strony, dziewczęta, które nie wierzyły w sukces, zdobywały najwyższe laury i z czasem coraz bardziej się do tego przekonywały. Podobało im się to i w konsekwencji zostawały gwiazdami. Jest i trzeci typ. Aneta Kręglicka od początku była bowiem gwiazdą, absolutną faworytką. Miała to w charakterze. Potrafiła się znaleźć, pokazać, zaprezentować całą siebie. Do dziś odcina z tego kupony. I jeśli nawet tego nie chce, to tak jest postrzegana.
- Wiele zależy od tego, z jakimi nadziejami dziewczyna przystępuje do konkursu - mówi Monika, która wiele lat temu dotarła do półfinału. - Pochodzę z biednej rodziny, więc już sam udział, ludzie, stroje itp. dużo mi dały. Dzięki konkursowi poznałam wiele ciekawych osób, dostałam potem atrakcyjną pracę. I to bez łóżkowych konotacji.
Zdaniem Moniki, są dwa typy dziewcząt. - Jedne, to te, które marzą o koronie, karierze, splendorze. Innym zaś wystarczy, że poznają ludzi z wierchuszki, bogatego faceta, który w nie zainwestuje. generalnie jednak każda ma swój cel i zrobi wiele, by to osiągnąć.
- Ten konkurs daje możliwości wybicia się, kreacji, uczy poruszania się, kobiecości - stwierdza Jerzy Szamborski. - Daje też kontakty. Na pewno jednak nie można mieć pewności, że jest wstępem do kariery, np. artystycznej. Zapewne Agnieszka Włodarczyk ani Dorota Czaja nie widziały tak swojej przyszłości. Ale konkurs na pewno czegoś uczy, daje ogładę, w istocie dziewczęta wiele z niego wynoszą. Spora część finalistek występuje potem w konkursach międzynarodowych i osiąga sukcesy. Niektóre robią karierę artystyczną, pracują w telewizji, inne - jak np. Joanna Pańkowska z Elbląga czy Ela Sawerska z Lublina - zakładają własne agencje modelek, hostess, organizują konkursy regionalne. Zaś Kamila Wiśniewska prowadzi najlepszą firmę cateringową w Londynie, która jako jedyna obsługiwała przyjęcia dla królowej Elżbiety II i premiera Tony'ego Blaira.
- Trzeba przejść jeden konkurs w życiu, aby nauczyć się chodzić, uśmiechać - tłumaczy Joanna Kryspin, która w 2006 roku znalazła się w finałowej dziesiątce, a potem reprezentowała Polskę w konkursach w Ghanie i Chinach. Przekonuje, że do konkursu trafiła przypadkiem. - Najpierw uczestniczyłam w konkursie Elite Model Look. dzięki kontaktom wystartowałam w wyborach Miss Wybrzeża. Nic nie zdobyłam, ale otrzymałam tzw. zieloną kartę do ćwierćfinału. W finale pozostałam bez tytułu. Czułam się zawiedziona, to były ogromne emocje. Obiecałam chłopakowi, że już nigdy więcej... I przeżyłam kolejny zawód, bo zaproponowano mi udział w konkursie w Chinach, ale się nie odbył. Niebawem pojechałam jednak do Ghany.
Dziś wspomina to jako cudowne doświadczenie. - Blichtr i bieda - podkreśla. - Dramat. Ale i piękna przygoda. Zdobyłam tytuł Face of Universe Europe. Miesiąc po powrocie otrzymałam ofertę uczestnictwa w prestiżowym konkursie Top Model of the World w Pekinie. Nie wahałam się ani minuty.
Wśród 60 światowych piękności doszłam do finałowej piętnastki. Ale nie ukrywa, że apetyt miała większy. - Bo skoro się już startuje, to trzeba mieć marzenia.
Marzenia ma także 17-letnia Klaudia Gąsiorek. Jak mówi, od małej dziewczynki chciała być miss. - Zawsze oglądałam konkursy w telewizji. Już jako nastolatka byłam modelką jednej z firm bieliźniarskich. Potem zgłosiłam się na wybory. Miałam 14 lat. I zostałam I Wicemiss Mazowsza Nastolatek.
W finale już jednak nic nie zdobyła. Byłam zawiedziona. Ale konkurs nauczył ją pewności siebie.
- Zawsze chce się wygrać
Marzą się dalekie podróże. Ta impreza daje duże możliwości, może ktoś cię zauważy. Dla każdej młodej dziewczyny jest to bajka o karierze.
I Klaudia wciąż nie rezygnuje z tej bajki. Znowu chce wystartować w konkursie. Jak tłumaczy na złość chłopakowi. - Na pewno będzie łatwiej. Wiem już więcej od innych, będę bardziej pewna siebie.
Ponownego udziału nie wyklucza także Joanna. - Zaciekawiło mnie to. Chciałabym znów spróbować. Dlaczego? Nie wiem. Chciałabym wygrać. Nie wszyscy mogą przeżywać takie emocje i mieć szansę na zwiedzanie świata.
Zupełnie inaczej myśli Małgorzata Grześkiewicz III Wicemiss Polski Nastolatek 2004, Wicemiss Bikini World 2005. Ona już nie chce startować, nie marzy już o karierze modelki.
Małgosia zaczynała swoją przygodę, mając 16 lat. Poszła na casting na modelki i przeszła. Zaczęła pracować. - Podobało mi się to, poznawałam coraz więcej ludzi. I dzięki nim trafiłam na wybory regionalne, by potem znaleźć się w finale. Choć początkowo miałam do tego luźny stosunek, to potem chciałam wygrać. Taki jest cel, chce się zdobyć koronę.
Gosia przyznaje, że mimo zawodu, wiele się nauczyła. - Dało mi to pewność siebie, nauczyłam się obycia, dowartościowałam. Jedna z agencji amerykańskich zaproponowała mi po tej imprezie współpracę, ale niestety, nie pojechałam. Nie miałam pieniędzy na bilet.
Wciąż jednak wierzyła, że zrobi krok dalej. Pracowała jako modelka i hostessa. Rok później dostała propozycję wyjazdu do Turcji. Wystartowała w dwóch konkursach Miss Bikini World i Model of Universe. Pojechała z apetytem na zdobycie czegoś więcej. Została wicemiss. Potem na trzy miesiące wyjechała do Mediolanu, ze swojej agencji modelek. Ale sen nie stał się jawą. - Źle się czułam, inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będę pracowała w reklamie, że przede mną wielka kariera, duże pieniądze. Ale to nie tak łatwo. Wróciłam zdegustowana, zawiedziona. Zdecydowałam, że kończę tę zabawę.
Od tego czasu już nie wyjeżdża, choć czasem pracuje na targach lub uczestniczy w sesjach zdjęciowych. Krótko pracowała u Harodd'sa w Londynie, skończyła studia, ale - jak mówi - przez te dwa lata niewiele zrobiła. Niczego jednak nie żałuje, bo dalszy ciąg zawsze może być jeszcze ciekawszy. - Być może miałam zbyt wielkie marzenia - mówi.
Zupełnie inną drogę przeszła Agnieszka Cegielska. Zapewnia, że udział w konkursie to zupełny przypadek. Wybrano ją w jednym ze szkolnych konkursów. I wcale nie był to konkurs piękności. Ale kiedy okazało się, że każda szkoła ma wytypować reprezentantkę na regionalne wybory miss, dyrektor uznał, że już mają taką dziewczynę. I pojechała do Elbląga. Została miss.
- Nigdy nie byłam w to w stu procentach zaangażowana - opowiada. - Po wyborze myślałam, że już dalej nie zajdę. Ale była presja, że mam nie rezygnować. I wygrałam finał.
Późniejsze jej losy niewiele mają wspólnego ze zdobytą koroną. Przypadkiem została modelką. Wzięła udział w castingu i... dostałam propozycję. Zaczęłam pracować. Mediolan, Paryż, potem wyjechałam na kontrakt do Japonii. Przez osiem lat podróżowała po świecie. Po powrocie zamieszkała w Hiszpanii. I, jak zapewnia, sądziła, że właśnie tam znalazła swoje miejsce. Studiowała. Ale pojawił się mężczyzna. Do tego z jej rodzinnego miasta. Wróciła z nim do Polski i wszystko zaczęło się od nowa. Została radną w Malborku. Ale kiedy jeden ze znajomych namówił ją , by wysłała swoje CV do TVN, nie wahała się. - Jadąc na casting , nie wiedziałam, że to będzie pogoda. musiałam się dużo nauczyć. Ale udało się. I realizuję się.
Agnieszka dodaje, że wszystko zależy od osoby, od osobowości, od moralnego kręgosłupa.
- Dziewczęta osiągają sukcesy bez konkursów
Na pewno jednak każdy ciąg dalszy uczestniczek tych imprez jest inny, indywidualny. Nie można generalizować. Każdy ma swoją historię i nie można doszukiwać się żadnych podobieństw jedynie po tym, że któraś  z nas wygrała i włożyła na głowę koronę.
Zdaniem Joanny, większość finalistek po udziale w konkursie gdzieś po prostu znika. - Nie każda może reprezentować kraj za granicą, nie każda dostaje jakieś propozycje. Ale warto próbować. Za 30 lat na pewno nie będę tego żałować.
Małgosia dodaje, że wszystko zależy od osobowości i motywacji. - Trzeba być jednak realistką. Jednym wystarczy, że pozna bogatego faceta, inne chcą czegoś więcej.
Zdaniem dyr. Szamborskiego, czasy poznawania bogatych sponsorów już się skończyły. Choć kiedyś konkursowe znajomości znajdowały i małżeński finał. Za francuskiego milionera wyszła Kasia Zawidzka, a Joanna Gapińska została żoną biznesmena mieszkającego w Chicago. Były jednak i tragedie. Agnieszkę Kotlarską zamordował psychicznie chory wielbiciel, a Magda Jaworska, która rozpoczynała karierę dziennikarską, zginęła porażona prądem. Był też epizod związany z branżą porno, gdyż jedna z miss robiła karierę pornostar w Niemczech. Kilka finalistek otrzymywało też propozycje od "Playboya".
- Na pewno konkursy piękności są szansą dla młodych dziewcząt - mówi - Jerzy Szamborski. - Zwłaszcza dla tych z mniejszych miejscowości. Miss Polski to Narodowy Konkurs Piękności. A to nas zobowiązuje. I nadaje rangę imprezie. Dziewczynom także. Niech zatem próbują, bo ciąg dalszy zależy nie tylko od szczęścia, ale i od nich samych.
TOMASZ GAWIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

16 panien i jedna korona

Express Wieczorny Warszawa, 6 marca 1989 rok Półfinałowe emocje już za nami, finał w lipcu Finalistki konkursu Miss Polonia '89 - szesnaście dziewcząt będzie walczyć o tytuł najpiękniejszej Polki. Znamy już ich nazwiska. Ale do wielkiego finału daleko - ponad 4 miesiące. A dziś jeszcze świeże emocje z uroczystego - koncertowego półfinału w Radomiu. Cztery bardzo pracowite dni poprzedzały półfinałowe koncerty. Kandydatki zakwaterowane w hotelu w Pionkach czas spędzały na wielogodzinnych próbach ruchu scenicznego układów choreograficznych przygotowanych przez Zygmunta, Andrzeja Łukowskiego i Krzysztofa Kasperowicza. Całość koncertów sobotnich reżyserował Janusz Dąbrowski. A koncerty (jeden promocyjny i wieczorny konkursowy) przyciągnęły tysiące radomian. Hala sportowa przy ul. Narutowicza bez tłoku mieści 1500 osób. Ale tłok był ponad wszelkie wyobrażenia. Nie pomogły silne ramiona "bramkarzy", naporowi ponadprogramowych widzów nie oparły się nawet drzwi. Trzasnę

BYĆ MISS

Polityka, 19 października 1985 rok Jest 5 rano. Bal Koronacyjny "Miss Polonia 84" dobiega końca. Stojąc na postoju taksówek koło hotelu "Forum", słyszę jeszcze dźwięki muzyki i myślę, kto przyjdzie pierwszy - taksówkarz czy jakiś wracający wracający samotnie do domu balowicz? I czy to, że sześć godzin temu otrzymałam urzędowe zaświadczenie, iż jestem najpiękniejszą Polką 1984 roku, zwiększa czy też zmniejsza moje szanse spokojnego dotarcia do domu. Po kwadransie udało się - jest MPT. A więc śpij szybko dziewczyno - masz cztery godziny snu, gdyż rano jest konferencja prasowa. Zaczyna się twój pierwszy dzień "bycia miss". Myślę, że można by się długo zastanawiać czy było zasadne wznowienie tego rodzaju konkursu w Polsce, kraju ogarniętym kryzysem, gdzie są kłopoty z kupnem prostych artykułów spożywczych i gospodarczych. A tu wybory miss - typowy - western entertainment. Myślę, że o tym czy w polskim społeczeństwie istnieje zapotrzebowanie na tego ro

Niechciana "Miss Polonia"

Gazeta Pomorska, 20 listopada 1987 rok Za chwilę wyląduje samolot z Londynu. Jest godz. 14.40. Na Okęciu silny wiatr. Samolot kołuje. Już podciągnięto schodki. Wychodzą pierwsi pasażerowie. Po chwili ukazuje się Ona, szczupła, wysoka dama. Ubrana w efektowny długi, wełniany płaszcz, w biało-czarną kratę. Monika Nowosadko, czwarta piękność globu. Tak przynajmniej orzekli przed kilkoma dniami jurorzy podczas wyborów "Miss Świata - 87" . W hallu lotniczego dworca spory tłumek pragnie powitać finalistkę "Miss World". Jest sporo dziennikarzy, oczywiście rodzina, jest szef biura "Miss Polonia", Jerzy Chmielewski. Już widać ją przy odprawie celnej. Nawet taki sukces nie zwalnia od pewnych formalności. Jeden z celników długo waży w ręku puchar: oclić nie oclić, zawodowy nawyk. Fotoreporterzy agitują za tym, aby powitanie czyli wręczenie kwiatów, pocałunki przenieść przed fronton lotniczego dworca. Tu stanowczo za mało światła - tłumaczą. Pierwsze na szyję